Kiedyś wierzyłam, że umiem śpiewać. Śpiewałam na różnych szkolnych akademiach, choć zawsze w chórze. Swoich sił próbowałam również w samochodzie i pod prysznicem i wydawało mi się, że brzmi to całkiem nieźle.
Równie ochoczo śpiewałam kolędy na rodzinnych wigiliach i nie robiłam sobie zupełnie nic ze znaczących spojrzeń najbliższych. Lubiłam też tańczyć. Zawsze wydawało mi się, że na imprezach poruszam się nie gorzej niż Beyonce, a gdyby nie Michael Jackson, to pewnie ja odkryłabym moon walk. Przed ekranem telewizora ćwiczyłam ruchy dziewczyn ze Spice Girls i sądziłam, że jestem ich wierną kopią. Niestety. Prawda jest bolesna. Słoń nadepnął mi na ucho, a co więcej przekonałam się o tym kiedy podczas samochodowego pokazu umiejętności wokalnych, mój brat  przełamał zmowę milczenia i przemówił:  "Aśka, błagam Cię, przestań śpiewać!". Z tańcem było inaczej. Długo wierzyłam, że jest mi do Debbie Reynolds bliżej niż dalej. To mąż sprowadził mnie na ziemię... Pozytywne jest w tym to, że za bardzo się tym wszystkim nie przejmuję. Oczywiście szanuję zdanie innych i zaniechałam występów publicznych jako piosenkarka, śpiewam podczas samotnych podróży samochodem. Z kolei, jeśli chodzi o taniec to na większości wesel można mnie znaleźć głównie na parkiecie. Dlatego, dzisiaj- The Beatles, w hołdzie, że muzyka jest dla każdego, nawet tego słoniowatego. 

bluzka/t-shirt- second hand

spódnica/skirt- Promod

torebka/clutch- second hand

buty/heels- Kazar