Grudzień dwa tysiące czternaście okazał się być bardzo pracowitym i czasochłonnym miesiącem. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, może jedynie to, że padało. Ponieważ uważam to za słabą wymówkę, nie wspomnę o tym w tym poście nigdy więcej.
Grudniowa Aleksandra przegoniła z moich stron ducha świąt, urzekając nas codziennymi ulewami. Dziękujemy. Nie to żebym tęskniła za śniegiem po pas, ale miło by było ubierać choinkę w lekko zabielonej atmosferze. Cóż, może nekst jer. Na szczęście Mikołaj trafił bez problemu, Kevin jak co roku był sam w domu i pierogi okazały się być wyśmienite. Pewne rzeczy się nie zmieniają.
A ja, odkąd pojawił się Dziadek Mróz, odkryłam swoje nowe
czapka- prezent od Mikołaja
szalik- Reserved
kurtka- Reserved
sweter- H&M
spodnie- River Island
torba- Zara
buty- McKinely
rękawiczki- The North Face
2 komentarze
Od pewnego czasu podglądam Twoj blog i coraz bardziej zaczyna mi się podobac.Czekam na nowe posty;-)
OdpowiedzUsuńNo nareszcie jest nowy post! ciekawy tekst, fajne zdjęcia. Chce wiecej!!
OdpowiedzUsuń